Przyszli i zostali:

czwartek, 23 stycznia 2014

Zmowa pieluchowa

Zawsze mnie zastanawiało dlaczego polskie matki (i babki) maja takie parcie na szybkie odpieluchowanie dzieciaka... I ja znam te legendy o półrocznych dzieciach, które same raczkowały do nocnika... ;)
Ja się za pożegnanie z pieluchami niemrawo zabierałam, bo Lordas zwyczajnie tego NIE ŁAPAŁ, a poza tym wszędzie mieliśmy carpety, więc po takich 4-5 "nietrafieniach" zapach potrafił zabijać (carpet jak carpet - z większego sprać można, ale plamy całkiem usunąć się nie da...).
 
Wreszcie przyjechałam do Polski i... już 3 tydzień gonie Lordasa w stronę nocnika.
Oto dlaczego:
 
Po pierwsze - tutejsze pieluchy są do kitu. Nie mierzę w Pampersy, bo obecnie oszczędzam, ale zwykłe chwalone marketowe marki są słabe.
Lordas stał się ostatnio niejadkiem i jego głównym źródłem pożywienia jest sok/herbatka/inka z mlekiem, więc leje jak najęty... Ale w UK tak samo pił i tak samo lał, a starczyło w ciągu dnia 4-5 razy zmieniać pieluchę. Tu lekką ręką idzie na dzień 10 szt. Dosłownie - zakładam pieluchę, człapiemy pół godz. na spacer do Dziadków, zachodzimy na miejsce, a przesikana plama na portkach sięga kostek... Można zwariować.
W końcu wybrałam się do odległego Tesco, zakupiłam ich pieluchy (których w Anglii z powodzeniem używaliśmy). Paczka taka sama, a w środku...dno.
 
Po drugie - ceny.
Serio?!
Wspomniane tescowe pieluchy w UK kosztują (na nieprzerwanej promocji) 10 funtów za DWIE PACZKI, w Polsce 40 zł za jedną paczkę...
Może nie jestem dobra z matmy, ale lekko licząc - wyjdzie taniej zamówić dwie paczki w angielskim Tesco i opłacić przesyłkę niż kupować "te same" pieluchy w Tesco pod domem.
I nie wspomnę tu ani słowem o zarobkach tam, a tu... ;/ 
 
 
W związku z powyższymi Lordas biega z gołym tyłkiem i zdarza mu się raz na 15 przypadków trafić na czas na nocnik...
Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu, ale przynajmniej babcia wszędzie ma panele :D
 
Nie dam dziadom się robić w konia.
 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz