Przyszli i zostali:

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Bunt dwulatka

Dwa wielkie słowa: bunt dwulatka.
Lordas na miesiąc przed urodzinami postanowił pokazać rogi (a już liczyliśmy, że przejdzie bokiem).

Lordas dostaje szału bez większej przyczyny.
Szał = krzyk, płacz, wycie, darcie, szarpanie, szczypanie, gryzienie, drapanie i uciekanie.

Rano nie dał się przebrać, ni przewinąć - puściłabym go bez pieluchy, ma nocnik, ale nie dał sobie nawet założyć gaci.
Następnie dostał szału, bo...dałam mu banana. Wrzeszczał i krzyczał, banan został rozwalony o ścianę.
Później zaczął wyć, bo wrzucił klocki pod samochód i nie mógł ich wydobyć.
Dalej płakał z głodu - jednak banan okazał się dobrym przyjacielem.
Kolejny atal szału spowodowałam ja, bo nie pozwoliłam mu wejść na stół i grzebać w moich papierach.
Po tym wściekł się, gdy próbował się rozebrać (nie jest aż tak ciepło), a ja mu nie pozwoliłam.
Postanowiłam ściągnąć mu pieluchę i niech już biega z gołym tyłkiem... A gdzie tam! Walka, ucieczka, szarpanie i krzyk.

Wstał 5 godz. temu.

A teraz nad moją głową wisi - jak ten miecz - podła myśl, że trzeba by się ubrać i iść na spacer. Tam z pewnością postanowi kilka razy poleżeć na chodniku, poraczkować po betonie (bo po co chodzić) i wyrywać się do ucieczki przy najruchliwszej ulicy.

Iść czy nie iść?

Wysłać go pocztą do Polski czy przeczekać?

Oto są pytania...

Może on też nie lubi poniedziałków?
I reszty dni tygodnia...?

Hmm... Tak "btw": ciekawe czy bunt dwulatka istniał w czasach gdy klaps był uznaną metodą wychowawczą?
Są chwile, gdy mam ochotę przeprowadzić w tym zakresie pewne badania.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Podwawelska

Tesco.
 
"- Nie bierz tej kiełbasy - przecież w sobotę jedziemy do polskiego sklepu.
- Racja, zapomniałem.
- No widzisz... Co Ty byś beze mnie zrobił?
- Kupiłbym sobie Podwawelską..."

piątek, 2 sierpnia 2013

Siemie

Ugotowałam żel lniany, resztki zostawiłam w nadziei, że opuści mnie leń gigant i wieczorem nałoże sobie papkowate resztki na twarz.

"- Co masz w tej miseczce?
- Siemie.
- Po co Ci ziemia?"

czwartek, 1 sierpnia 2013

Urodzinowe oświadczenie

Oświadczam, że osoby, które nie wysłały mi urodzinowej kartki usuwam z listy otrzymywaczy moich kartek Gwiazdkowych.
 
Znaczy skreślam wszystkich.
 
Oświadczam również, że kiedyś zostanę Księżną, albo milionerką, albo prezydentem i wtedy pożałujecie, że nie wysyłaliście mi kartek i nie dostawaliście moich.
 
No dooobra - dostałam dużo życzeń via fejsbuk, ale to nie to samo, nie?
 
Obowiązuje odwołanie od decyzji.
Aby przywrócić sobie miejsce na Kempkowej Liście Gwiazdkowej należy wysłać zaległą kartkę oraz prezent na Kempka adres domowy.
 
 
A tak ogólnie, to czuję się staro.
Znalazłam nawet siwe włosy.
A zmarszczek tylko przez tłuszcz nie widać!
 
Mało tego - brak mi dawnych wspaniałych czasów, gdy poczta roznosiła listy.
Życzenia na komunikatorach są przecudowne, ale jaka to radość dostać list!
 
Ktoś musiał przecież iść do sklepu.
Kartkę kupić.
Podpisać.
Wsadzić w kopertę.
Wysłać.
Znaczy zapłacić :D
Ktoś inny musiał ją posortować.
I przynieść.
Znaczy zarobić...
A ja ją mogłam dostać!
Czyż to nie było szalenie bardziej romantyczne niż życzenia na ekranie komputera?